sobota, 17 stycznia 2015

Wiatr od Klimczoka...

Zacznę dzisiaj od końca. Cały dzień się głowiłam o czym napisać, gdyż dzień był raczej szary, bury i ponury. Wracając, rzuciła mi się w oczy Żylica, rzeka przepływająca przez Szczyrk. Toczyła, może jednak za dużo powiedziane: toczyła, płynęła więc wartko. Wesoło płynęła więc sobie, spienionymi falami koloru szmaragdowo-zielonego omywając kamienie. Chciałam powiedzieć, że rzeka lekko wezbrała wodami z topniejącego śniegu, co znaczy, że temperatury są wiosenne. Będąc już blisko domu, na trawie zobaczyłam żółtego mlecza i kwitnące bazie. Dzień był szary, głównie z winy aury, atmosfera była zaś miła i ciepła. Na Klimczok weszliśmy ze Szczyrku, pod nogami głównie chlapa, nad głowami pochmurne niebo i wokół silny wiatr, a raczej wichura. Mocno wiało. Przez chwilę obserwowałam kruki (niemałe ptaki), które usiłowały latać. Polegało to na tym, że bezradnie trzepotały skrzydełkami bezskutecznie usiłując polecieć chociaż kawałeczek. Wiatr sprawiał, że najpierw zawisały, a potem pikowały w dół. Cierpliwie pomiędzy podmuchami podlatywały w górę i w ten sposób, powoli osiągały swój cel. W schronisku ludzi nie było za dużo. Godzinkę posiedzieliśmy posilając się i słuchając zbereźnych piosenek Rafała Gluzy, górolicka, który często w niedziele śpiewa na Skrzycznym. I gra na skrzypcach, później chodzi z kapeluszem zbierając "na chlebicek". Wycieczkę zakończyliśmy na Karkoszczonce, u Tomka Owczarza. Tłumów tu również nie było, ale za to było miło i smacznie. Jedliśmy kaszankę z chlebem i kiszonymi ogórkami. Nie wiem co pyszniejsze, kaszanka czy ogórki? Zrobiłam parę zdjęć "Chaty Wuja Toma", co w dalszej części zaprezentuję. Zrobiłam również parę zdjęć po drodze na Klimczok i wygląda na to, że ten dzień nie był wcale taki brzydki, jakim usiłowałam go widzieć. Kwitnie również oczar wirginijski w ogrodzie jednego z domów, obserwujemy go już od kilku lat. Ciekawie prezentuje się ta roślina, zwłaszcza, gdy wokół śnieg, bo i tak bywało. Troszkę wyżej od tego miejsca, drogę przebiegły nam trzy sarenki, mignęły nam tylko białe plamy na tylnej części ich ciał. Ponieważ zaczęłam od końca, to wrócę do początku. Rano, gdy wychodziliśmy, ptaszki tak pięknie śpiewały, jakby wiosnę zwiastować chciały. Pewnie jeszcze nieraz pogoda obdaruje nas śniegiem (tej zimy ) i kaprysić będzie jak to ona umie, ale z każdym dniem bliżej do wiosny!

Okolice Klimczoka.















"Chata Wuja Toma"






 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz