poniedziałek, 24 października 2016

Zamyślenie jesienne.

Idąc, nawet jeśli z kimś, masz mnóstwo czasu na przemyślenia. Wiadomo, jak krowa przeżuwasz porażki i kłopoty minionego tygodnia, tego nie da się uniknąć, ale jednocześnie bombarduje cię tyle zewnętrznych bodźcow, ciepło słońca pieści twoją twarz, pod nogami szeleszczą liście, lekki wietrzyk kołysze gałęziami drzew i wszystko co złe odsuwa się na dalszy plan. Przyroda wdziera się do twojej jaźni, obejmuje we władanie twoje jestestwo, zakorzenia sie w twojej duszy i już nie potrafisz inaczej! Nie dajesz rady życiu bez cotygodniowych wypadów  na, jak to się górnolotnie mówi, łono natury, bo czym jest owo łono? Istotą czegoś, czymś, z czego coś się zradza, i tak jest, zupełnie dosłownie. Wypływa z ciebie, wędrowcze, z samego środka samo dobro, i nie tylko, bo nawet to co złe nagromadziło się przez tydzień traci na ważności, odpływa w dal, i na dodatek już nie wraca w tej samej postaci.To, co w górach daje się poczuć daje ci siłę na przyszłość, nadzieję, że w obliczu siły natury wszystkie twoje problemy zmaleją i stracą na ważności. Jesień symbolizuje przejście od życia do...życia właśnie, rośliny obumierają by wiosną odrodzić się na nowo. Spowalniają swój rytm, zbierają siły i odpoczywają przed kolejnym cyklem swojej egzystencji. I w naszym życiu są chwile, kiedy trzeba zwolnić, odpuścić, przyczaić się, mówiąc kolokwialnie, by później ze zdwojoną siłą wziąć się z życiem za bary. Niedziela była przepiękna, słoneczna i ciepła, z odrobiną zimnego wiatru, który nie zmienił mojej opini o tym dniu. Wokół mnóstwo złota z odrobiną jeszcze zieleni, z kroplą czerwieni gdzieniegdzie, niebo błękitne z niemalże letnią intensywnością, widoczność prawie doskonała. Dużo ludzi szukających grzybów i pewnie takich jesiennych refleksji jak my. Był to wspaniały reset dla naszych organizmów!