sobota, 11 kwietnia 2015

Wiosna to już, czy zima jeszcze?

Nie wiem! W mieście wiosna! Mam nadzieję, że nadeszła nieodwołalnie i już zostanie. Idąc do pracy w ciągu tygodnia obserwuję lasy na Szyndzielni, Magurze, Dębowcu i w porannym słońcu widać, że zmieniają kolor. Z czarnego, czy szarego przybierają odcień rdzawy. Głównie modrzewie wczesną bardzo porą stają się rude, pąki nabrzmiewają i miejscami nieśmiało bardzo, spod tej brązowej tkanki prześwituje seledyn. Czekam z niecierpliwością na ten moment. Uwielbiam zapach modrzewiowych gałązek w tej właśnie początkowej fazie, i czekam kiedy zakwitną i pokryją się malutkimi szyszeczkami! Pachną jednocześnie świeżo, cierpko i orzeźwiająco. W lesie mnóstwo ptaszków. Przekrzykują się głośno, gdyby się uważnie wsłuchać  to  wołają: witaj, witaj, Dominik, Dominik z akcentem na do, poczekaj, poczekaj, całe zdania można złożyć z tego ich nawoływania. Można wypatrzeć te maleństwa w koronach drzew, i zdziwić się jak w tak małym ciałku taki potężny głos! Wyobraź sobie maluśką kupkę piórek, dwa ziarnka maku jako oczka, cieniutkie jak niteczki nóżki i wzruszysz się ogromnie i zadziwisz. Krążą też nad głowami wędrowców kruki, przeważnie parami, rozmawiają z nami głośno krrracząc. Na Magurce wieje bardzo zimny wiatr i słońce przesłaniają chmury. Głównie. A szliśmy z zamiarem wygrzania naszych starych kości. I nici z tego. Kolejny raz, bo to już któryś weekend  z rzędu pogoda płata nam figla. W schronisku nawet sporo ludzi, poza tym psy, które tam były szczepione na wściekliznę. Nam cudem udało się uniknąć tej operacji, bo nie mieliśmy kagańców. Widoczność była dość dobra, na niebie tańczyły chmury w różnych kształtach i różnych odcieniach szarości. Bujając się na huśtawce trochę sobie pomarzliśmy, a później poszliśmy do domu. Wracając do domu musieliśmy przejść zimową strefę, gdyż droga od  północy pokryta jeszcze śniegiem. Na Magurce do wiosny jeszcze daleko, na próżno szukałam jej śladów, nie było nic oprócz kota polującego w polu. Ale jedna jaskółka wiosny nie czyni... Dopiero pod Stalownikiem napotkałam kwitnące żywce, (to te fioletowe kwiatuszki), a resztę kwitnących kwiatków pochodzi z naszego ogrodu. Ale postanowiłam uzbroić się w cierpliwość i spokojnie poczekać....



  













  









Brak komentarzy:

Prześlij komentarz