niedziela, 8 maja 2016

Przez zielone okulary.

Idąc mam zawsze aparat w pogotowiu. Uważnie rozglądam się wokoło i uważnie patrzę pod nogi. Nie tylko dlatego żeby nie wywinąć orła ale, żeby nie przeoczyć niczego ciekawego. Mam nadzieję, że kiedyś uda mi się zrobić zdjęcie mojego życia. Muszę się przyznać, że bardzo mnie cieszy robienie zdjęć i cieszę się jeśli ktoś chce oglądać świat moimi oczami. Ostatnie dwa dni były, a zwłaszcza sobota, dobrze "przechodzone". W sobotę mój mąż dał mi mocno w kość, poprowadził mnie dziewiczą dla nas trasą. Wyszliśmy z Białego Krzyża do Grabowej Chaty i przez Stary Groń do Brennej, z Brennej wdrapaliśmy się na Błatnią z której to już prościutko na Karkoszczonkę, do Wuja Toma. Muszę przyznać, że wlokłam się noga za nogą, marudząc strasznie. Dlatego dzisiaj Magurka. Trzeba powiedzieć, że trasa przepiękna, widoki bardzo ładne, z Czantorią i Stożkiem w tle. Fajnie mi się szło do momentu, dopóki  widziałam Klimczok. A później było mi coraz bardziej nieswojo, to znak, że najwyższy czas udać się gdzieś dalej, wyszło się z rytmu co nieco. Zawsze byłam ciekawa Brennej i nareszcie ją zobaczyłam na własne oczy, trochę nam zeszło nim zlokalizowaliśmy czarny szlak, który później przechodzi w zielony, no i zaczęło się wdrapywanie na szczyt, Błatniej znaczy się. Całą drogę towarzyszyły nam hordy dzieci, był rajd gimnazjalistów. Pogoda wspaniała, słońce królowało na niebie, z rzadka otoczone niegroźnymi obłokami, przypomniał mi się wiersz o Dyziu Marzycielu. Kiedy on leżał na łące musiała być taka sama pogoda. Świat nurza się w zieleni, która doskonale współgra z błękitem nieba. Na łąkach pojawiają się pierwsze dmuchawce, wiosenne kwiaty już przekwitają, w lesie kwitną czeremchy, które osaczają ciężkim, dusznym aromatem. Na Magurce tradycyjnie zimno i pochmurno, buki nadal bezlistne, i nie jest tak zielono jak u nas w mieście. Cieszę się, że pokonałam swoje lenistwo i odniosłam zwycięstwo nad swoim ciałem, któremu nie bardzo chciało wlec się w góry. Podziałało to wręcz jak lekarstwo, jak balsam na ciało i duszę, która widząc to wszystko i czując raduje się. Tak łatwo zapomnieć o wszystkich bolączkach gdy czuje się jedność z przyrodą! Gdy oddycha się jednym oddechem i jest się jednym biciem serca, w górach można to poczuć. I jeszcze kilka zdjęć. 





































1 komentarz: