niedziela, 3 stycznia 2016

Stary to jeszcze czy już nowy rok?

I tak niepostrzeżenie stary rok przeszedł w nowy. Chyba jestem jakaś dziwna, bo nigdy nie obchodziłam w szczególny sposób sylwestra, przecież nowy rok zawsze następuje po starym, tak jak noc po dniu, jak po zimie wiosna, jak po życiu śmierć, czy odwrotnie jak chcą niektórzy. Nie da się wrócić do czegoś co już było, bo z tego wynika to, co nadchodzi. Po zimie wiosna, lato...odwieczny cykl. Nie jest to jednakże do końca prawdą, bo od kilku lat sylwestra spędzamy w górach, w dzień idziemy na Klimczok i do Tomka na Karkoszczonkę, a przed północą wychodzimy na Magurkę. Stamtąd podziwiamy miasto nasze i jeżeli jest dobra widoczność to mamy widok aż na Śląsk. I tak było w tym roku. Noc była piękna, olbrzymie gwiazdy wisiały nam nad głowami, księżyc wzeszedł przed północą, ale z braku śniegu drogę trzeba było oświetlać sobie latarkami. Już od 22-giej dało się słyszeć coraz częstsze wybuchy, a o północy kanonada rozbrzmiewała na całego. Miasto i okolice rozbłysły tysiącem fajerwerków, tysiącem kolorów i kształtów! Coraz więcej ludzi wpada na taki sam pomysł spędzania sylwestra jak my i miejsce z którego oglądamy, rozbrzmiewa gromkimi okrzykami, salwami śmiechu i wybuchami petard. W tym roku płonęły trzy ogniska, nie wiem czy to podoba się prawowitym mieszkańcom lasu, na pewno w popłochu uciekają gdzie pieprz rośnie! W sobotę poszliśmy ze Żabnicy Skałki na Rysiankę, stamtąd na Halę Lipowską i Boraczą. Wychodziliśmy w temperaturze -11 st.C i było nam trochę zimno, przynajmniej mnie, ale szlak prowadził dosyć stromo w górę i zaczęło nam się robić coraz cieplej. Po niedługim czasie było nam gorąco, a po wejściu na Rysiankę okazało się, że jesteśmy nawet spoceni. Zdziwiłam się bardzo mnóstwem turystów na szlaku, myślałam, że mroźna pogoda będzie postrachem, ale się myliłam. Do południa pogoda była doskonała. Bezchmurne niebo szafirowego koloru zadziwiało, widoczność była dobra, powietrze przejrzyste. Leżą gdzieniegdzie płaty zlodowaciałego śniegu, szlak z Rysianki na Lipowską pokryty lodem, nasza koleżanka założyła raki i czuła się pewnie. Niektórzy, czyli my, zostawili raki w domu i musieli bardzo uważać żeby z całymi członkami powrócić do domu. Tym razem się udało. Od  strony Tatr zaczęło się chmurzyć, więc zdjęcia na które liczyłam diabli wzięli. Drodze na Boraczą towarzyszyły chmurki, na halach pod Lipowską można było zobaczyć efekt halo, mnóstwo diamencików skrzyło się w promieniach słońca. Na Hali Boraczej również sporo ludzi, stamtąd zeszliśmy do Żabnicy, gdzie zostawiliśmy nasz środek transportu. Poniższe zdjęcia były robione z Klimczoka , Bystrej i ostatnie ze soboty.




Nasz kot niespodzianka-dar od losu.















Zdjęcia Tatr spod Klimczoka, z Magury.











Skrzyczne-spod Rysianki.












Brak komentarzy:

Prześlij komentarz