niedziela, 3 maja 2015

Nareszcie maj!

Majówka, na którą wszyscy czekali, jak zwykle nie spełniła oczekiwań. W naszym przypadku zawiedliśmy się co do pogody. Może nie było tak najgorzej, ale mogło być lepiej. Pierwszego maja w zasadzie, można powiedzieć, że plan się powiódł. Wyszliśmy na Magurkę, jak co roku, co stało się naszą tradycją, upiekliśmy kiełbaski w "Chacie pod bukami", zamiast na ognisku. Ale, w gronie przyjaciół atmosfera była gorąca i wszystko smakowało wybornie. Przyrodę również podziwialiśmy, patrząc na drzewa poprzez strugi deszczu, bo i tak było, czy oglądając bardzo malownicze chmury. Nikt nie nabawił się kataru czy innych dolegliwości, dzień zakończył się szczęśliwie. Natomiast sobota przywitała nas deszczem, zostaliśmy więc w domu. Wypogodziło się jeszcze przed południem, ale na wędrowanie dla nas było za późno. Dzień więc nie został wykorzystany zgodnie ze swoim przeznaczeniem. Dopiero dzisiejszy dzień rozpoczął się słonecznie i bardzo obiecująco. Prędko więc spakowaliśmy plecaki i hajda, na Klimczok! Było jeszcze, po zimnej nocy, raczej chłodno, ale z każdą minutą wędrowania było nam coraz cieplej. Dobrze musiałam wyciągać nogi, aby nadążyć za moim mężem. No i cóż, muszę powiedzieć, nie zawsze mi się to udawało! Nie wiem, jak opisać taki dzień, jak dzisiejszy, majowy, słoneczny. Dzień, w którym prawie wszystko jest w rozkwicie, ptaki śpiewają. Wyśpiewują oszałamiająco, nasze uszy ze wszystkich stron są atakowane niesamowitą kakofonią dźwięków. Głowy ciągle zadzieramy w górę szukając w koronach drzew owych śpiewaków, czasem tylko da się zauważyć maleńkie, wzruszające ptasie ciałko, które potrafi wydawać takie dźwięki! Prawdziwe ptasie radio! Wszystko to w scenerii wczesnej wiosny, w kolorach seledynowej zieleni, gdzieniegdzie rozświetlonej bielą kwitnących czereśni. A wszystko to prześwietlone coraz śmielej poczynającym sobie słońcem. Jednak szybko zaczęły pojawiać się, najpierw pojedyncze, później całe ławice chmurek, nie padało jednak. Obserwując to wszystko, wpada się w uniesienie, nasza psyche odpoczywa, im bardziej ciało się zmorduje, tym bardziej czujesz się odprężona. Paradoks, ale tak jest. Wiem, piszę bardzo chaotycznie, ale nie mogę się skupić na pisaniu, bo zdaje mi się jak bym dalej była w lesie. I chyba jestem.


Drozd przed moim domem, zajada swój obiadek.


 Zdjęcia z Magurki-1 maja.



  




A to już droga z Bystrej na Klimczok.





      



   


   


   


 


 


 

    A ten tu  łaził za mną cały dzień! 

 


 


 



  




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz