niedziela, 17 maja 2015

Wiosna, wiosna, wiosna, ach to ty...

Sezon na Żywiecczyźnie oficjalnie uważam za otwarty! Wreszcie wczoraj pogoda i okoliczności pozwoliły na zrealizowanie naszych zamiarów. Już od dawna swędziały mnie nogi, miałam ochotę pójść gdzieś, gdzie jest cicho i spokojnie, gdzie wędrując nie spotyka się tłumów... Dzień zaczął się dosyć wcześnie i ładną pogodą, co ostatnio nie zdarza się często. Już o 7.30 byliśmy w Węgierskiej Górce i chwilę później zaczęliśmy wędrować do Żabnicy, z niej na Halę Boraczą przez  Prusów. Z Hali Boraczej do Żabnicy Skałki i na Słowiankę, skąd zeszliśmy do Węgierskiej Górki na pociąg i kółko się zamknęło. Już w Żabnicy dało się zauważyć, że cofnęliśmy się w czasie o jakieś dwa tygodnie. Przyroda u nas w pełnym rozkwicie, tam dopiero zbiera się w sobie, głogi są jeszcze w pąkach, kwitną zawilce, a w ogródkach przydomowych narcyzy i tulipany, które u nas praktycznie już przekwitły. Jadąc pociągiem na łąkach za Radziechowymi-Wieprzem sejmowały bociany, było ich kilkanaście. Pierwszy raz na żywo widziałam ich tyle! Jedne spacerowały po łące, inne przelatywały i sfruwały ku towarzystwu. Na pewno ważne sprawy miały do obklekotania. Muszę tu wspomnieć o licznych ptasich chórach, które tam są najliczniejsze, i oczywiście kukułka, którą pierwszy raz słyszeliśmy w tym roku. Słońce towarzyszyło nam cały dzień, niebo w kolorze błękitu malowały nieliczne chmurki. Nie było za gorąco, a na Hali Boraczej tradycyjnie wiał zimny wiatr, który zmusił nas do ubrania cieplejszych bluz. Ale bywało gorzej, tzn. chłodniej. Kwitną świerki, sosny i inne iglaki, dlatego w powietrzu gęsto było od żółtego pyłku, dało się go zauważyć zwłaszcza w podmuchach wiatru. Ludzi, jak już pisałam nie było za dużo, a na szlakach wcale, z czego byliśmy radzi. Spotkaliśmy za to konia opalającego się na łące i pobekujące na nas kozy. Koniecznie chciały z nami porozmawiać i wcale się im nie dziwię. Na szlaku mnóstwo kapliczek, niektórych nie dało się sfotografować tak były brzydkie i ustrojone plastikowym kwieciem aż do przesady. W otoczeniu pięknej przyrody było to bardzo niegustowne. Chociaż BARDZO lubię wiosnę, doceniam jej świeżość i  terapeutyczny wpływ na zbolałe ludzkie wnętrza, muszę przyznać, że w jesieni jest jednak tajemniczość i wszystko wygląda wyjątkowo. Oj, nie wiem sama co piszę... Na razie cieszmy się pięknem wiosny! Schodząc do Węgierskiej Gorki sfotografowałam pierwsze storczyki, przepiękne. Już nie mogę się doczekać kolejnej wycieczki w tamte strony, a jest dużo miejsc w które chcemy pójść!




I takie okazy wyrosły na naszej drodze!






I takie również!
































Brak komentarzy:

Prześlij komentarz