poniedziałek, 6 czerwca 2016

Wypociny.

Siedzę już od pół godziny i myślę jak zacząć. Głowa ciężka i pełna różnego śmiecia i jakoś nic ciekawego nie chce się z tego wykrystalizować. Sobota i niedziela pod względem pogody nie pozostawiały nic do życzenia. W sobotę ciepło, prawie bezwietrznie, bez burzowo i bez deszczowo. Chociaż od czasu do czasu mocno się chmurzyło i bałam się, że będzie grzmiało. Szliśmy z Lipowej od Zimnika na Skrzyczne. Piękne widoki, wszechobecna zieleń, po niebie wędrujące obłoki, na Skrzycznem ciepło i przyjemnie. Podchodząc pod schronisko słychać było już z daleka dźwięki skrzypiec. Nasze domysły były prawidłowe, pod parasolem siedział górolicek i wyśpiewywał zbereźne śpiewki. Jedni słuchali, drudzy tańcowali, kapelusz poszedł w ruch i brzęczące monety wpadały do niego. Na "chlebicek" dla górolicka. Wkrótce nad naszymi głowami zaczęły fruwać paralotnie, było ich chyba ze trzydzieści. Wspaniale obserwowało się tych współczesnych ikarów na ich bajecznie kolorowych skrzydłach. Skrzydła nie z piór klejonych woskiem i dlatego nie muszą bać się słońca jak Ikar. Zeszliśmy do centrum Szczyrku na autobus, mijając po drodze polanę gęsto porośniętą Podkolanem białym, żałowałam, że nie pachniały. Niedziela spędzona na Klimczoku i Karkoszczonce w gronie przyjaciół rownież była pięknym dniem. Troszkę chłodniej niż w sobotę, powiewał zimny wiatr, na niebie chwilami chmury przysłaniały słońce, ale obeszło się bez deszczu. Marzeniem moim przy wchodzeniu na Klimczok było mieć czarodziejską miotłę, jak wiedźmy. Najpierw sporządziłabym czarodziejską miksturę, przepis na nią już powstał w mojej głowie. Do miedzianego tygielka dać trzy szczypty mielonego rogu jednorożca, szczyptę proszku z czterech odnóży czarnego pająka, trzy krople krwi nietoperza złapanego po zachodzie słońca, szczyptę wysuszonego jadu żmii, po dwie szczypty tymianku i i pieprzu kajeńskiego. Gotować nie mieszając przez trzy zdrowaśki, ostudzić i miksturą posmarować brzozową miotłę u nasady. Wypowiedzieć czarodziejskie słowa: leć do góry prosto w chmury! I...trud wchodzenia możemy sobie darować. A przy okazji gdzieś na  Łysą Górę na mały sabacik można by zahaczyć, wszak noc świętojańska przed nami!





























1 komentarz:

  1. Bardzo przasnie! A z kroplami krwi nietoperza to moze moglabym pomoc :)

    OdpowiedzUsuń