niedziela, 17 kwietnia 2016

Kwiecień.

Po trzech tygodniach przerwy mogliśmy sobotę i niedzielę spędzić na włóczędze. Uczucie wspaniałe, kondycja potrzebuje podrasowania, ale wszystko przed nami. Były to piękne dni, pogoda dopisała, widoki niezrównane, samopoczucie nie najgorsze. Czegóż więcej chcieć! Kwiecień - jak sama nazwa wskazuje obdarzył nas w te dni bukietami kwitnących drzew, kwitną czereśnie, wiśnie, przekwitły natomiast śliwy. W lesie zaczynają kwitnąć czeremchy, kwitną już borówki, w poszyciu mnóstwo drobnych fiołków, białych kwiatuszków zajęczej kapustki, całe polany pokryte kwitnącymi fioletowo żywcami. Zieleń ma odcień optymistycznego seledynu, głównie są to brzozy ale również modrzewie. Na modrzewiach maleńkie fioletowo-bordowe szyszeczki, nie dość, że są cudne to jeszcze pięknie pachną. Buki w niższych partiach gór zaczynają rozwijać listeczki, ale wyżej jeszcze nie, np. na Magurce buki wyciągają w górę gołe jeszcze ramiona. Wczoraj na Klimczoku było bardzo ciepło i słonecznie, na Karkoszczonce jeszcze cieplej, w słońcu 22 st.C, natomiast dzisiaj na Magurce wiał tak zimny wiatr, że ledwo dało się wytrzymać. Bałam się, że spali nas słońce, a ono sobie świeciło nawet, nawet, ale wiatr studził jego promienie nim dotarły na ziemię. Idąc w górę różne myśli przychodzą do głowy, różne rzeczy się spostrzega, pod nogami nasionka drzew, stoi sobie takie mikroskopijne drzeweczko w czapeczce nasionka jeszcze. Bardzo wzruszające i optymistyczne, pod każdym drzewem jest mnóstwo takich wzrastających nasionek, w całym lesie niewyobrażalne ilości, ile z nich się ostanie? ile drzewek w ten sposób wyrośnie, kilka? Przyroda mądrze tu działa, przeżyją najsilniejsze. I o to chodzi. Innym cudem są ptaki, o tej porze czynią prawdziwy rejwach, zdzierają swoje gardziołka, jak taka odrobina piórek może wydawać takie głośne dźwięki? Z każdej strony nawołują, ćwierkają, wyśpiewują swoje trele. Zadziwiają mnie. Lubię je obserwować, ale jakoś nie mogę się nauczyć je rozróżniać. Wczoraj powietrze było bardzo przejrzyste, góry dobrze było widać, z Magury widziałam kwitnącą czereśnię w naszym ogrodzie, a mieszkam w Bielsku. Zrobiłam parę zdjęć, ale jakoś straciłam zapał, bo jaka rzeczywistość jest każdy widzi, do następnego!     
  














    Droga na Klimczok.
  
 Droga na Magurkę.











    

2 komentarze:

  1. Dzień dobry pani Mario. Niedawno trafiłem na pani bloga i bardzo się cieszę, że pani wędruje i publikuje - tak trzymać! Skoro już piszę, to zadam przy okazji trzy pytania (nie wiem czy można). 1. Czy mogłaby pani używać większych liter (rozmiarów czcionek), bo te których pani teraz używa trzeba każdorazowo powiększać, żeby jako tako przeczytać? 2. Frapujące jest to zdjęcie 19/26. Co ono przedstawia? 3. Napisała pani: "...ale jakoś straciłam zapał, bo jaka rzeczywistość jest każdy widzi..." Co pani miała na myśli? Pozdrawiam - z drugiej strony, czyli Wisły ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Dziękuję za miłe słowa. Co do czcionki, nie przyszło mi do głowy, że może być nieczytelna. Postaram się coś z tym zrobić. Zdjęcie przedstawia maczuge zagubiona przez jakiegoś troglodyte. A co do trzeciego pytania, to po prostu tęsknię juz za innymi widokami. Chciałabym pójść gdzieś dalej i zrobić ciekawe zdjęcia. Przesyłam pozdrowienia.

    OdpowiedzUsuń