niedziela, 20 marca 2016

Całkiem udana sobota.

Pogoda wczorajszego dnia całkiem była udana. Z rana jeszcze pochmurno, wraz z upływem dnia coraz piękniej się wypogadzało. W okolicach południa zaświeciło słońce, na krótko wprawdzie, ale na bezrybiu i rak ryba. Chcę powiedzieć, że na palecie pochmurnych dni, które panują ostatnio, pożądany jest każdy przebłysk żółtego koloru. Od Szczyrku prawie pod sam Klimczok droga błotnista, śniegu tylko smugi. Koło schroniska trochę zmrożonego śniegu, a na szczycie trochę śniegu. Drzewa muśnięte pasmem mrozu, dosłownie jak liźnięciem, od dołu aż po szczyt. Wyglądało to jak siwe pasemko w ciemnej czuprynie. Szaro jeszcze w lesie, dominują suche trawy i zeszłoroczne liście, pod drzewami i na bukach. Trochę bazi na wierzbach, w okolicach Sanktuarium trochę kwitnących lepiężników, gdzieniegdzie z suchych liści wyłaniają się żółciutkie podbiały. Wyżej nie zauważyłam. Chociaż pąki na bukach coraz mocniej nabrzmiewają. Zdaje się, że cieniutka skorupka ziemi zaraz pęknie i odsłoni wiosnę w całej krasie, Niebo poniebieścieje, spod chmur wyłoni się słońce, które momentalnie podniesie temperaturę i na naszych oczach drzewa puszczą pąki, trawa z szarej przybierze barwę seledynową... Powietrze już rozbrzmiewa furkotem ptasich skrzydeł, ale wkrótce aż się zatrzęsie od ptasich śpiewów! Już wczoraj towarzyszyły nam śpiewając: widzisz go, widzisz go? a kogo, kogo?. Ja tak to przekładam sobie na ludzki język. Szło się całkiem spoko, chociaż nad kondycją wypadałoby popracować. A co do wiosny, to dzisiaj jest jej pierwszy dzień, tej kalendarzowej oczywiście, to i tak przyjdzie. Wszystko w życiu ma swój czas i nadejdzie w swoim czasie. Dobrze, gdy to zrozumiemy, bo zaoszczędzamy sobie wielu frustracji i nerwów. Przyroda, której częścią jesteśmy ma swój rytm. Odwieczny. Coś się kończy, zamykają się jakieś drzwi, by mogły otworzyć się nowe. Wyrzucamy niepotrzebne rzeczy aby zrobić miejsce na nowe. Tak to wszystko się kręci, jak na karuzeli i zależy  od nas jak zniesiemy to ciągłe wirowanie. Dość, bo moje dywagacje wykraczają poza ramy tego bloga. Konkluzja jest taka: wiosna i tak nadejdzie, mimo naszej niecierpliwości i będzie taka jak zawsze. Soczysta, zielona, optymistyczna i pełna nadziei!















Królowa Beskidów.














5 komentarzy:

  1. ..Beskidy!!! moje góry z dzieństwa i czasów średniej szkoły.. rany wieki nie byłam w Beskidach.. ależ piekne zdjęcia. pozdrawiam Panią Włoczykij:)

    OdpowiedzUsuń
  2. :)..myślę o początku maja. Źródła Wisły może.. Barania.. w każdym razie Beskidy, plecak, schroniska..

    OdpowiedzUsuń