wtorek, 9 lutego 2016

Czekam na lato...

Wiem, zaniedbałam się ostatnio. Ale mieliśmy wizytację z Wielkiej Brytanii, przybyła do nas córka nasza, Marta, księżna Wakefield. No, może i tytułu nie posiada, ale ranga wizyty równie doniosła. Trzy dni spędziła z nami na wędrowaniu. W piątek była z moim mężem a swoim ojcem na Klimczoku skąd schodzili na Dębowiec przez Szyndzielnię. Dzień dla spragnionych zimy prawie idealny. Do południa prószył drobny śnieżek, był lekki przymrozek, po niebie przesuwały się kopiaste chmury, trudność sprawiało jedynie poruszanie się. Lekki i puszysty śnieżek pokrył bowiem lód i miejscami trudno było iść. Raki, jak to często bywa w naszym przypadku, zostały w domu. Z tego co wiem,  zaliczyli co najmniej po dwa upadki, do więcej ambicja nie pozwoliła się przyznać, a może tak było? Dziecko nasze zachwycone było zimą, widokami, atmosferą wędrowania. W sobotę poszliśmy już we trójkę na Magurkę, ale rym, zima powoli zmieniała się w jesień, zrobiło się dosyć ciepło, śnieg topniał pod nogami. Na samej jednak Magurce fajna zimka, trochę śniegu, trochę lodu, coraz mocniej powiewało. Na niebie mnóstwo ciemnych chmur, widoczność nie była zbyt dobra, widać jedynie było najbliższe otoczenie,  na Pilsku biały pióropusz chmur. W Chacie pod Bukami rozpaliliśmy ogień, na grillu upiekliśmy przyniesione smakołyki, pogadaliśmy i ruszyliśmy z powrotem. W mieście okazało się dużo cieplej niż na górze, nie mówiąc o tym, że po śniegu ani śladu już nie było.W niedzielę natomiast ze Szczyrku na Klimczok i na Karkoszczonkę, drogą, którą znamy niemalże na pamięć, częściowo po śniegu w wyższych partiach, niżej bez, dzień ciepły lecz wietrzny. Chwilami urywało głowy, nam udało się swoje ocalić i przynieś do domu. Nasze dziecko, które już osiem lat mieszka za granicą, było zachwycone, my również bo miło i razem spędziliśmy trochę czasu. Mamy wszyscy nadzieję, że już w lecie uda nam się znowu razem powędrować, jeśli tak, to na pewno gdzieś dalej.

































1 komentarz:

  1. potwierdzam, dziecko bylo i zachwycone i stesknione. a stesknione nie tylko prawdziwej zimy... cudownie jest odwiedzic rodzinne strony i pobyc z Wami choc troche. no ale tego zawsze za malo. no nic, teraz pozostaja tylko wspomnienia a lezka juz sie w oku kreci. byle do nastepnego razu!

    OdpowiedzUsuń