wtorek, 8 grudnia 2015

Już grudzień!

Sobota i niedziela są dzisiaj tylko wspomnieniem, bardzo miłym. I znowu żałuję, że nie mogłam od razu zapisać tego co czułam podczas wędrówki. Pogoda była wspaniała, widoki nieziemskie, siły nie brakowało, czegóż więcej chcieć! W sobotę weszliśmy na Klimczok ze Szczyrku, już od dołu pięknie prezentowało się Skrzyczne na tle lazurowego nieba. Ścieżki w górnych partiach Skrzycznego pokryte śniegiem, z prawej strony mlecznobiałe chmury: wszystko to tworzyło wspaniały widok. Spod Magury zaś oglądać można było Tatry, Babią Górę, na prawo Pilsko. Po krótkim pobycie w schronisku poszliśmy na szczyt Klimczoka, skąd udaliśmy się na Błatnią. Wstąpiliśmy na szczycie Klimczoka do "Chatki u Tadka". Mieliśmy również szczęście spotkać gospodarza w osobie właśnie Tadka. Była również Tereska, pogawędziliśmy chwilę o starych polakach, Tadek niczego nie owija w bawełnę i wyraża się bardzo dosadnie, więc rozmowy z nim są nader interesujące. Po tych energetyzujących pogawędkach na Błatnią pędziło się jak na skrzydłach, później zeszliśmy żółtym szlakiem do Jaworza i dwójeczką do domu. Niedziela natomiast była dniem mistycznym, jak to niedziela. Ale w tę niedzielę coś szczególnego było w powietrzu, bardzo mocno odczułam więź z naturą, ze Stworzycielem, wyczuwało się życzliwość przyrody do człowieka i natury wzajem do siebie. Wszystkie zależności od siebie stawały się jasne i sprawiały, że czułaś jedność z trawą pod twoją nogą i chmurką różową wysoko nad głową, z gałązką która smagnęła cię po twarzy i szczytem majaczącym w oddali. Piękno świata wprawiało w takie uniesienie, że pieśń pochwalno-dziękczynna sama cisnęła się na usta. Czułam się porażona tym pięknem, ale nie przytłoczona, czułam się cząstką. I jednocześnie stanowiłam jedność... Nie umiem tego opisać...Dla mnie to jak pobyt w kościele, chwalę Boga sercem przepełnionym wdzięcznością za to co stworzył, za człowieka również. A byliśmy w niedzielę na Klimczoku, na Szyndzielni i na Dębowcu. Widoki, w sensie Tatry, jeszcze piękniejsze niż w sobotę, może zdjęcia to pokażą. Taki miałam zamiar, a czy się udało? 
















Wiatr nad Błatnią.
















Dorodne "zimowe" grzyby na Szyndzielni.








2 komentarze:

  1. Jak zwykle pieknie opisane, wzruszajaco, lezka sie kreci... A zdjecia tez przecudne, niektore straszne I buka naznaczone

    OdpowiedzUsuń