poniedziałek, 9 listopada 2015

Jesień swe humory ma.

A jakże. Cały tydzień człowiek siedzi w pracy- pogoda ustabilizowana- słońce świeci, miłe ciepełko, kolorowo wokół i nic się nie dzieje. Niech tylko zacznie zbliżać się  weekend aura szaleje, a głównie prognozy. Do końca nie wiesz czy obudzisz się pięknym porankiem czy przeciwnie będzie wiało i padało. Sobotni poranek był obiecujący. Na wyrost. Rano pojechaliśmy do Czernichowa, skąd wyruszyliśmy na Magurkę. Było pochmurnie, chociaż dosyć ciepło. Zdążyliśmy się mocno spocić zanim wyszliśmy na Magurkę. Szło się fajnie, brodziliśmy w brunatniejących już liściach, które szeleściły i mocno pachniały. Lasy pokrywające okoliczne wzgórza, razem z górą Żar, są już  prawie bezlistne. Buki całkiem potraciły liście i z daleka wyglądają jak ciemno brunatne plamy. Poprzecinane miejscami złotolistnymi brzozami, rdzewiejącymi modrzewiami, czy jasnożółtymi osikami, ale to tylko nieliczne punkty. Na  tym tle zieleń świerków ma czarny odcień. Tak więc jesień oddaje swoje kolory zimie na przechowanie, raczej wolno, co mi się bardzo podoba, bo jest to jak wszyscy zdążyli zauważyć moja ulubiona pora roku. Ze względu na dynamikę, na kolory, na światło, na chmury które wiatr gania po niebie. Przybierają niestworzone kształty z których można wróżby układać! Jak Dyzio Marzyciel, leżeć na łące i oglądać obłoki płynące, i zatracić się w beztroskim dzieciństwie! A jakie piękne bywa niebo przed wschodem słońca, który każdy ma szansę zobaczyć, bo wstaje ono o ludzkiej porze, a nie o bladym świcie. Piękne bywa niebo i po zachodzie, cała gama kolorów je wtedy zdobi, od bladych róży przez ciemniejsze do wrzosowych. nie umiem nazwać tych odcieni, niebieskiego ze dwadzieścia, niebieskozielone i szmaragdowe jak toń morska! Szczęśliwy kto to widzi i może się nad tym zatrzymać chociaż przez chwilę. Na Magurce sypnęło grubym deszczem i szybko zbiegliśmy do domu. W niedzielę rano było pochmurnie, i na zdrowy rozum nie chciało się wychodzić z chałupy, natomiast wbrew rozsądkowi trochę, poszliśmy. I decyzja była trafiona. To co się działo w przyrodzie było zachwycające, nieustający spektakl na niebie i na ziemi. Im wyżej tym było ciekawiej, Klimczok spowity w woale mgieł wyglądał surowo i tajemniczo. Chmury gnały po niebie z zawrotną szybkością, czasem odsłaniając kawałek nieba, przesłaniając słońce, tworząc przez to głębokie cienie w dolinach. Słońce na wyrywki oświetlało krajobraz, kierując promienie na coraz to inne miejsca, jak reflektor, wydobywając głębie z miejsc na które padały promienie. Było naprawdę magicznie! Spróbuję to pokazać na zdjęciach, które pstrykałam bez opamiętania. Ludzi wszędzie było strasznie dużo, wolę miejsca mniej uczęszczane, ale nie można mieć wszystkiego!










































Brak komentarzy:

Prześlij komentarz