poniedziałek, 15 czerwca 2015

Przedsmak lata.

Sobota i niedziela były dniami niesamowicie upalnymi. Lato kalendarzowe dopiero przed nami, a już przez te dwa dni, a właściwie trzy, bo jeszcze piątek, termometry w cieniu pokazywały dobrze ponad 30 st. C. Naszym sposobem na upał są góry, im wyżej tym chłodniej. Nie było aż tak wysoko, jak byśmy chcieli, ale najważniejsze, że się nie przestraszyliśmy prognoz, które wielu ludziom odebrały chęć wyjścia w góry. Z jednej strony dobrze, że ostrzegają np. przed burzami, które w górach potrafią być szczególnie wredne, ale nie zawsze prognozy się sprawdzają i są zazwyczaj mało precyzyjne i na wyrost. Ja burzę w górach przeżyłam i nie było to miłe doświadczenie. W zeszłym roku, burza gnała nas z Rycerzowej. Przez 3 godz. szliśmy w deszczu, smagani wiatrem, gnani błyskawicami i grzmotami. Do Rycerki na pociąg doszliśmy szczęśliwie, ale wyglądaliśmy jak nieboskie stworzenia. Nie znaczy to, że urosły nam jakieś rogi, czy ogony, ale byliśmy mokrzy jak myszy i ubłoceni po pachy. Nie dziwię się więc jak się ktoś boi. Skutkiem tego, ludzi na szlakach nie było dużo, w schroniskach też. Towarzyszy wędrówki niedzielnej mieliśmy przednich, więc szło nam się przyjemnie, mimo prażącego słońca. W sobotę byliśmy tylko we dwoje na Magurce, bo blisko do domu, w razie jakichś nieprzewidzianych okoliczności. Nie nastąpiły one jednakże, więc czas tam spędzony był równie przyjemny jak i ten w niedzielę. Na Klimczok wyszliśmy z Bystrej, i od razu trzy niespodzianki, pierwsza to kilka storczyków, w miejscach, w których się nie spodziewałam, po drugie nie było baranów na łące, a po trzecie motory! Prawie, że zostaliśmy rozjechani na szlaku przez  krosowców, tak się chyba nazywają te motory. Kto chodzi po górach, wie jaką są one plagą. Nie dość, że hałasują niemiłosiernie, rozjeżdżają szlaki, to wyrzucają spod kół kamyki, którymi lepiej nie być trafionymi. I, zdaje się nie ma na nich kary! Z Klimczoka poszliśmy na Błatnią, tam chwilę posiedzieliśmy i udaliśmy się do naszego przyjaciela Tomasza, na Karkoszczonkę. Tam zostaliśmy dopieszczeni, najedliśmy się do syta, wypiliśmy co było do wypicia i powróciliśmy zadowoleni w domowe pielesze.  






Proszę państwa, oto grzyb...






Magurczańskie bucki.




Najpiękniejsze bukiety tworzy natura.

































1 komentarz: