niedziela, 29 marca 2015

Jeszcze marzec...

Droga niby ta sama, a za każdym razem inna. Śnieg odsłonił to, co dotychczas było ukryte przed naszymi oczami. Szaro wkoło i powiedzmy sobie prawdę; brudno! Wala się wkoło mnóstwo śmieci: butelek, puszek, worków foliowych i papierów! Bardzo mi przykro, że to musiałam napisać, myślę, że to nie tylko moje spostrzeżenia, wstyd mi za tych, którzy wyrzucają śmieci do lasu! Niezbyt fortunny to początek, ale musiałam to napisać,  a dzień okazał się bardzo miły i ciekawy. Począwszy od Szczyrku ptaki czyniły niezły rejwach! Nie znam wszystkich odgłosów, ale kilka rozróżniłam. Sójki, prostacko drąc dzioby, głośno wykrzykiwały swoje racje. Na czubkach drzew sroki kłóciły się głośno, a kosy gwiżdżąc energicznie przelatywały z drzewa na drzewo, skacząc sobie do gardeł. Mimo moich usilnych starań, nie udało mi się zrobić im zdjęcia. Aura, starożytna bogini natury, odziana w mnóstwo spódnic, zakutana w rozmaite chusty (w mojej wyobraźni), to ściągała jakąś sztukę garderoby, to wkładała. Gdy, zza chmur wyszło słońce, ściągała jedną ze spódnic, a gdy dmuchnął zimny Boreasz z północy, to ją z powrotem zakładała. Tak i ja na Klimczoku założyłam czapkę i rękawiczki. Drzewa były oszronione, wiało i śniegu jeszcze dużo. Ale ja pilnie wypatrywałam wiosny i kilka jej oznak dojrzałam, kwitnące lepiężniki, ale to na dole, nad Szczyrkiem, i w ogródkach forsycje, które lada chwila wybuchną żółtym kwieciem. Na Klimczoku spotkaliśmy Teresę i Tadka, wielkich miłośników gór.Tadek, na szczycie Klimczoka wybudował "Chatkę u Tadka". Ma tam nawet swoją pieczątkę i mnóstwo miłośników, a raczej miłośniczek, jak sam przyznaje. Nie skorzystaliśmy z zaproszenia i poszliśmy do Tomka na Karkoszczonkę. Nie było prawie nikogo, zaczęli schodzić się za nami, fajnie się więc gawędziło. Przybyli również nasi przyjaciele Janusz i Ewa. Pogoda, jak już wspomniałam, była zmienna, mało słońca, ale pogoda ducha jest w nas, więc nieważne jak jest na polu. Widoki, (miałam napisać, że ich nie było, ale zawsze są) nie były fotogeniczne, widoczność była słaba. Zdjęć nie będzie więc za wiele. Marzec kolejny raz przypomniał o przysłowiu, że w marcu jak w tyglu! 






















Święty Jakub w drodze do Santiago de Compostela.








Brak komentarzy:

Prześlij komentarz